Rozdział 10 Ucieczka
Joseph Chillon Pearce powiedział ,,Jeśli chcesz być w życiu kreatywny,
musisz przestać bać się pomyłek’’
Jak to jest, gdy okazuje się, że twój mały, pozornie
bezpieczny światek wali się w jednej chwili? Jak to jest, gdy czujesz, że przez
tyle lat ufałeś komuś, kto tak naprawdę na to zaufanie nie zasługiwał. Miałam
okazję spotykać się z tym twarzą w twarz.
Nagle mój ojciec wyciągnął zza pazuchy pistolet i począł
zbliżać się do nas powoli, niczym dzikie zwierzę skradające się do swojej
ofiary. My z kolei zaczęliśmy się cofać. Zrównałam się z moimi przyjaciółmi i
szepnęłam im ukradkiem ,,Na trzy uciekamy. Raz…dwa…trzy’’. Obróciliśmy się
jednocześnie i puściliśmy pędem przed siebie. Usłyszałam odgłos strzału, a kula
minęła moją twarz zaledwie o centymetr. Mimo to biegłam dalej, a adrenalina
buzowała mi w żyłach. Poczułam nieprzyjemne kłucie pod żebrami, które z czasem
nasilało się coraz bardziej. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Coś
szeptało mi w głowie ,,Nie odwracaj się, nie odwracaj się’’ ale oczywiście nie
posłuchałam. Odwróciłam się spodziewając się zobaczyć mojego ojca, ale nie
zobaczyłam nikogo. Mimo to jednak nie przestawaliśmy biec dopóki nie dotarliśmy
do miejsca, w którym znajdywali się jacyś ludzie, czyli do parku. Padliśmy na
trawę pod drzewem, dysząc ciężko. Położyłam się, starając uspokoić oddech i myśli. Po kilkunastu
minutach Marlena odezwała się cicho
- I co my teraz zrobimy?
Nikt, nic nie odpowiedział, bo nikt nie wiedział co robić.
Do oczu zaczynały cisnąć mi się łzy, ale powstrzymałam je.
- Myślę, że nie powinniśmy nikomu mówić bo przecież i tak
nikt nam nie uwierzy. Poza tym nie możemy się rozdzielać, zatem Marlena albo
Amber mogą zadzwonić do swoich rodziców i zapytać się czy możemy u nich nocować. Musimy teraz zachować zimną
krew, bo sprawy przyjęły naprawdę nieprzyjemny obrót.
Powiedziałam trzęsącym się głosem.
Leżę w śpiworze na ziemi i myślę o tym co się dzisiaj
wydarzyło. Cały dzień powstrzymywałam łzy, dlatego teraz pozwoliłam im płynąć
skoro i tak nikt mnie nie widział. Nagle usłyszałam jakiś trzask.
- Co to było?
Szepnęłam w ciemność, a Amber odpowiedziała mi równie
cicho
- Nie wiem, ale się boję.
Uniosłam się na łokciach nasłuchując. Dźwięki nasilały
się coraz bardziej, a ja czułam, że wiem kto to jest.
- Marlena! Will, Alan obudźcie się!
Krzyknęłam szeptem.
- O co chodzi?
Zapytała Marlena zaspanym głosem. Nie musiałam odpowiadać
na pytanie, ponieważ w tym samym momencie rozległ się donośny trzask. Poczułam
się osaczona.
Cześć,
Z tej strony Fresa. Jak wam się podoba
Rozdział 9? Myślę, że nie jest jakiś fatalny… Tak, czy siak do następnego.
Truskawka <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz