Czytasz?

czwartek, 17 kwietnia 2014


Rozdział 10 Ucieczka

Joseph Chillon Pearce powiedział ,,Jeśli chcesz być w życiu kreatywny, musisz przestać bać się pomyłek’’   

Jak to jest, gdy okazuje się, że twój mały, pozornie bezpieczny światek wali się w jednej chwili? Jak to jest, gdy czujesz, że przez tyle lat ufałeś komuś, kto tak naprawdę na to zaufanie nie zasługiwał. Miałam okazję spotykać się z tym twarzą w twarz.

Nagle mój ojciec wyciągnął zza pazuchy pistolet i począł zbliżać się do nas powoli, niczym dzikie zwierzę skradające się do swojej ofiary. My z kolei zaczęliśmy się cofać. Zrównałam się z moimi przyjaciółmi i szepnęłam im ukradkiem ,,Na trzy uciekamy. Raz…dwa…trzy’’. Obróciliśmy się jednocześnie i puściliśmy pędem przed siebie. Usłyszałam odgłos strzału, a kula minęła moją twarz zaledwie o centymetr. Mimo to biegłam dalej, a adrenalina buzowała mi w żyłach. Poczułam nieprzyjemne kłucie pod żebrami, które z czasem nasilało się coraz bardziej. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Coś szeptało mi w głowie ,,Nie odwracaj się, nie odwracaj się’’ ale oczywiście nie posłuchałam. Odwróciłam się spodziewając się zobaczyć mojego ojca, ale nie zobaczyłam nikogo. Mimo to jednak nie przestawaliśmy biec dopóki nie dotarliśmy do miejsca, w którym znajdywali się jacyś ludzie, czyli do parku. Padliśmy na trawę pod drzewem, dysząc ciężko. Położyłam się, starając  uspokoić oddech i myśli. Po kilkunastu minutach Marlena odezwała się cicho

- I co my teraz zrobimy?

Nikt, nic nie odpowiedział, bo nikt nie wiedział co robić. Do oczu zaczynały cisnąć mi się łzy, ale powstrzymałam je.

- Myślę, że nie powinniśmy nikomu mówić bo przecież i tak nikt nam nie uwierzy. Poza tym nie możemy się rozdzielać, zatem Marlena albo Amber mogą zadzwonić do swoich rodziców i zapytać się czy możemy  u nich nocować. Musimy teraz zachować zimną krew, bo sprawy przyjęły naprawdę nieprzyjemny obrót.

Powiedziałam trzęsącym się głosem.

 

Leżę w śpiworze na ziemi i myślę o tym co się dzisiaj wydarzyło. Cały dzień powstrzymywałam łzy, dlatego teraz pozwoliłam im płynąć skoro i tak nikt mnie nie widział. Nagle usłyszałam jakiś trzask.

- Co to było?

Szepnęłam w ciemność, a Amber odpowiedziała mi równie cicho

- Nie wiem, ale się boję.

Uniosłam się na łokciach nasłuchując. Dźwięki nasilały się coraz bardziej, a ja czułam, że wiem kto to jest.

- Marlena! Will, Alan obudźcie się!

Krzyknęłam szeptem.

- O co chodzi?

Zapytała Marlena zaspanym głosem. Nie musiałam odpowiadać na pytanie, ponieważ w tym samym momencie rozległ się donośny trzask. Poczułam się osaczona. 

 

Cześć,

Z tej strony Fresa. Jak wam się podoba Rozdział 9? Myślę, że nie jest jakiś fatalny… Tak, czy siak do następnego.

Truskawka <3

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz