Czytasz?

czwartek, 17 kwietnia 2014


Rozdział 13 Epilog

 

J.K Rowling napisała ,,Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom’’  

 

Siedzimy sobie spokojnie całą piątką w moim ogrodzie. Śmiejemy się, krzyczymy, kłócimy i ogólnie jest fajnie. Nadal nie zapomniałam o wydarzeniach z przed miesiąca, ale dzięki moim przyjaciołom czuję się lepiej. Ja i mama zbliżałyśmy się ostatnio do siebie. Katniss spodziewa się kociaków. Rico często nas odwiedza, ale nadal żre się z Alanem, więc na ogół  spędzamy ten czas tylko we dwójkę. Natomiast moje relacje z Alanem uległy znacznej poprawie, i można powiedzieć, że…sama nie wiem co można powiedzieć, więc staram się nad tym za dużo nie zastanawiać. Jesteśmy młodzi i szczęśliwi , trzeba korzystać z życia, to nie jest czas na szukanie miłości na całe życie. Poza tym ona zawsze przychodzi. Czasem później, czasem wcześniej, ale zawsze przychodzi. Tak samo jak szczęście. Bo nie da się ukryć, że to właśnie ta czwórka nauczyła mnie co to jest przyjaźń, poświęcenie i szczęście. To oni nauczyli mnie, że za chmurami zawsze jest słońce.

 

Koniec…a może początek?   

 

 

Cześć,

 To jest już Epilog, a moje opowiadanie dobiegło końca. Kocham to, że zdecydowałam się założyć tego bloga. Wiele razy nie miałam już weny i chciałam odejść, ale czułabym się nie w porządku nie tylko wobec Was, ale również wobec samej siebie, ale to nie ważne. A wiecie co jest ważne? To, że nie zamierzam tak łatwo odpuścić, o nie. Macie tu link do nowego bloga z dalszym ciągiem historii Belli i jej paczki. I mam do Was jeszcze jedną prośbę. A mianowicie proszę Was wszystkich, którzy to teraz czytają o długaśne komentarze. To czujecie w związku z tą historią oraz co sądzicie o bohaterach. I wbijajcie na drugiego bloga http://truskawkaopowiada.blogspot.com

Truskawka <3

 

 

 

Rozdział 12 Ostateczne starcie

 

Francis Bacon powiedział ,,Nie można kochać i być mądrym’’

 

…stos różowych ubrań. Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć jak opętani, tak głośno, że aż obudziliśmy rodziców Amber, którzy przybiegli do pokoju.

- Mmmammmo ccco ttto jjeest?

Wyjąkała Amber, a jej mama zrobiła się cała czerwona i spojrzała na męża z wyrzutem.

- Miałeś zamykać tą szafę.

Warknęła. Tata dziewczynki zignorował swoją żonę i zwrócił się do córki.

- Kochanie twoja mama jest w ciąży! Będziesz miała siostrzyczkę.

Ok, nie wiem jak wy, ale ja nic nie rozumiem.

 

 

Jesteśmy teraz w lesie i obmyślamy plan działania. Wiem, że opuszczony las to nie jest najlepsze miejsce spotkań, ale nigdzie indziej nie moglibyśmy rozmawiać bez ryzyka podsłuchania nas przez innych ludzi. Nagle usłyszeliśmy trzask, jakby ktoś złamał gałązkę stąpając na niej. Nie musieliśmy długo czekać, aby dowiedzieć się kto to zrobił. Przed nami stał mój ojciec we własnej osobie. W ręku trzymał pistolet, a na jego twarzy gościł szyderczy uśmiech. Jak na komendę ponieśliśmy się z ziemi, i wszyscy rozbiegliśmy się w różne strony. Biegłam sama najszybciej jak mogłam. W pewnym momencie skręciłam, a potem znów, i jeszcze raz, aż w końcu dobiegłam na jakąś polanę, na której ujrzałam następujący obrazek. Nad Alanem tyłem do mnie stał mój ojciec i mierzył do niego z pistoletu. Działałam pod wpływem emocji, a w żyłach buzowała mi adrenalina. Podeszłam najciszej jak mogło i podniosłam z ziemi kamień, którym rąbnęłam mordercę w tył głowy. Nie stała mu się za duża krzywda, ale upuścił broń, którą natychmiast pochwyciłam. Ojciec spojrzał na mnie, a później na lufę pistoletu wycelowaną w jego czaszkę.

- Córeczko posłuchaj, porozmawiajmy…

- Klękaj!

Krzyknęłam. W tym czasie Alan podniósł się z ziemi i stanął tuż za mną. Człowiek, którego do niedawna uważałam za ojca posłusznie klęknął.

- Kochanie posłuchaj, będziemy razem władać całym świtem, będziemy razem trzymać go w swoich rękach.

- Zamknij się!

- Jak ty się odzywasz do ojca?

- Ja nie mam ojca! A nawet jeśli mam to ty nim nie jesteś!

 

 

Prowadzą mojego tatę do radiowozu. Gdy nas mija mówi do mnie

- Mogłem dać ci świat.

- Świat to za mało.

Odpowiadam.

 

Wow,

Tylko tyle mam do powiedzenia…

Truskawka <3

 

 

Rozdział 11 Co jest w szafie?

 

James M. Barrie powiedział ,,Jeśli masz ją, nie potrzebujesz już niczego więcej, jeśli jej nie masz, to wszystko, co masz, jest bez znaczenia’’

 

Serce zaczęło mi mocnej bić, a źrenice rozszerzyły się nienaturalnie.

- Boję się.

Powiedział Will. Świetnie, jeszcze on powinien zacząć histeryzować pomyślałam. Nagle drzwi balkonowe się otworzyły, ale nie było za nimi nikogo. Wstałam i podeszłam do drzwi żeby je zamknąć, co też uczyniłam.

- Może zapalimy światło?

Zapytał Alan trzęsącym się głosem. Podeszłam do kontaktu i szybko nacisnęłam. Cały pokoju wypełniło kłujące świtało. Zacisnęłam powieki aby ochronić oczy, odzwyczajone od światła. Usiadłam na łóżku Amber tuż obok niej. Zapanowała niezręczna cisza, każdy był zbyt przerażony by mówić.

- Jego tu nie ma prawda?

Zapytałam cicho. Wiem, że to głupie pytanie, ale po prostu musiałam się upewnić.

- Nie, no co ty.

Zapewnił mnie Alan.

- Chyba, że jest w szafie.

Wyszeptał Will.

- Alan idź sprawdź.

Zarządziła Marlena.

- Ja, dlaczego ja?

Zaprotestował Alan.

- Bo jesteś najstarszy.

Zasugerowała Amber.

- Bo tylko ciebie jako, tako można się bać.

Dopowiedziała Marlena.

- Bo jesteś tu jedynym chłopakiem.

Powiedziałam, na co Alan i wszyscy pozostali się roześmiali (oczywiście oprócz Willa, który nie załapał o co mi chodziło).

- No dobra, to idę.

Oświadczył Alan, podniósł się i podszedł do szafy. Złapał na klamkę po czym szybko szarpnął. Wszyscy krzyknęli, gdy z szafy prosto na Alana wypadł przygniatając go…

 

Cześć,

Jak myślicie co wypadło na Alana? Hmmm… chyba Wam nie powiem ;)

Truskawka <3

 

Rozdział 10 Ucieczka

Joseph Chillon Pearce powiedział ,,Jeśli chcesz być w życiu kreatywny, musisz przestać bać się pomyłek’’   

Jak to jest, gdy okazuje się, że twój mały, pozornie bezpieczny światek wali się w jednej chwili? Jak to jest, gdy czujesz, że przez tyle lat ufałeś komuś, kto tak naprawdę na to zaufanie nie zasługiwał. Miałam okazję spotykać się z tym twarzą w twarz.

Nagle mój ojciec wyciągnął zza pazuchy pistolet i począł zbliżać się do nas powoli, niczym dzikie zwierzę skradające się do swojej ofiary. My z kolei zaczęliśmy się cofać. Zrównałam się z moimi przyjaciółmi i szepnęłam im ukradkiem ,,Na trzy uciekamy. Raz…dwa…trzy’’. Obróciliśmy się jednocześnie i puściliśmy pędem przed siebie. Usłyszałam odgłos strzału, a kula minęła moją twarz zaledwie o centymetr. Mimo to biegłam dalej, a adrenalina buzowała mi w żyłach. Poczułam nieprzyjemne kłucie pod żebrami, które z czasem nasilało się coraz bardziej. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Coś szeptało mi w głowie ,,Nie odwracaj się, nie odwracaj się’’ ale oczywiście nie posłuchałam. Odwróciłam się spodziewając się zobaczyć mojego ojca, ale nie zobaczyłam nikogo. Mimo to jednak nie przestawaliśmy biec dopóki nie dotarliśmy do miejsca, w którym znajdywali się jacyś ludzie, czyli do parku. Padliśmy na trawę pod drzewem, dysząc ciężko. Położyłam się, starając  uspokoić oddech i myśli. Po kilkunastu minutach Marlena odezwała się cicho

- I co my teraz zrobimy?

Nikt, nic nie odpowiedział, bo nikt nie wiedział co robić. Do oczu zaczynały cisnąć mi się łzy, ale powstrzymałam je.

- Myślę, że nie powinniśmy nikomu mówić bo przecież i tak nikt nam nie uwierzy. Poza tym nie możemy się rozdzielać, zatem Marlena albo Amber mogą zadzwonić do swoich rodziców i zapytać się czy możemy  u nich nocować. Musimy teraz zachować zimną krew, bo sprawy przyjęły naprawdę nieprzyjemny obrót.

Powiedziałam trzęsącym się głosem.

 

Leżę w śpiworze na ziemi i myślę o tym co się dzisiaj wydarzyło. Cały dzień powstrzymywałam łzy, dlatego teraz pozwoliłam im płynąć skoro i tak nikt mnie nie widział. Nagle usłyszałam jakiś trzask.

- Co to było?

Szepnęłam w ciemność, a Amber odpowiedziała mi równie cicho

- Nie wiem, ale się boję.

Uniosłam się na łokciach nasłuchując. Dźwięki nasilały się coraz bardziej, a ja czułam, że wiem kto to jest.

- Marlena! Will, Alan obudźcie się!

Krzyknęłam szeptem.

- O co chodzi?

Zapytała Marlena zaspanym głosem. Nie musiałam odpowiadać na pytanie, ponieważ w tym samym momencie rozległ się donośny trzask. Poczułam się osaczona. 

 

Cześć,

Z tej strony Fresa. Jak wam się podoba Rozdział 9? Myślę, że nie jest jakiś fatalny… Tak, czy siak do następnego.

Truskawka <3

 
Rozdział 9 Zastraszająca prawda

Charles Chaplin powiedział ,,Życie jest tragedią, gdy widziane z bliska, 
a komedią, gdy widziane z daleka''


Chyba w końcu znaleźliśmy dziewczynę, która rozmawiała z tajemniczą osobą tyle tygodni temu. Vanilla, czyli najbardziej pretęsjonalne imię na świecie. Ale nie ważne. Śledzimy ją całą piątką od ponad pół godziny. Rico wyjechał dzisiaj rano. Nasze pożegnanie wyszło... dziwnie. Niby nie jesteśmy parą i w ogóle, ale mimo to czułam się jakaś spięta. 
- Bella słuchasz mnie?
Krzyknęła szeptem Marlena. Chowaliśmy się aktualnie za kubłem na śmieci, a nasz cel był oddalony o jakieś trzy, cztery metry. Marlena prawdopodobnie mówiła coś o następnym kroku, a ja oczywiście zamiast słuchać myślałam o Rico. Pięknie, po prostu pięknie. 
- Przepraszam, możesz powtórzyć?
Powiedziałam zupełnie jakbym była uczennicą, a Marlena moją nauczycielką. 
- Jest ci wybaczone.
Odpowiedziała. 
- Myślę, że...
Zaczął Alan, ale mu przerwałam.
- Zaraz, zaraz ty MYŚLISZ?
Amber i Marlena parsknęli śmiechem, a Will zakrztusił się wodą, którą właśnie sporzywał. Alan spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. I w tym momencie usłyszeliśmy dziwny wrzask. Jak na komendę wytoczyliśmy się zza kubła na śmieci. To co zaóważyliśmy zmroziło nam krew w rzyłach. 
Vanilla unosiła się kilka centymetrów nad ziemią, a stojący przed nią facet trzymał ją za koszulkę. Bez chwili namysłu żuciłam się do przodu. 
- Póść ją!
Krzyknęłam, a bandzior ku mojemu zdziwieniu zrobił to. Vanilla upadła i w tym momencie odwrócił się do mnie twarzą. Serce podeszło mi do gardłam. Tym kimś był mój ojciec.

wtorek, 1 kwietnia 2014


Rozdział 8 K jak kłótnia

Jonny Deep powiedział ,,Jeżeli nie możesz wybrać miedzy jedną kobietą, a drugą wybierz drugą, bo gdybyś naprawdę kochał pierwszą nie zwróciłbyś uwagi na drugą''

Idę teraz z Rico w kierunku domu Marleny. Koniecznie chcę żeby ich poznał, skoro już postanowił mnie odwiedzić. Stanęliśmy przed drzwiami.
- Gotowy?
Spytałam.
- Tak.
Odpowiedział z uśmiechem. Nacisnęłam dzwonek. Nie musieliśmy czekać długo. Marlena zamaszyście otworzyła drzwi, tak szeroko, że ledwo zdąrzyliśmy uskoczyć.
- Cześć jestem Marlena!
Powiedziała głośno i puściła nas przodem. Gdy ją mijałam szepnęła mi cicho ,,Ciacho''. Weszliśmy do salonu, gdzie czekali już Will, Amber i Alan.
- Nareszcie jesteście. Ten debil cały czas piszczał ,,Nowa znajomość, nowa przyjaźń''. 
Powiedziała z dezaprobatą Amber, wskazując na Willa. Blondyn zarumienił się jak mała dziewczynka. Alan z kolei wyglądał na znudzonego tym wszystkim. Dziwne, ale miałam przeczucie, że coś pójdzie nie tak, jak powinno. 
- Cześć.
Powiedział Rico.
- Hej.
Odpowiedzieli jednocześnie Will i Amber, a Alan się nie odezwał. 
- A tobie co, mowę odjęło?
Zapytałam Alana kąśliwie.
- Odzywam się tylko do tych, do których warto.
Odpowiedział równie jadowicie patrząc na Rico. Byłam pewna, że mój przyjaciel coś mu odpowie, ale nie. Ten spokojnie usiadł obok Amber. Stałam pośrodku pokoju razem z Marleną. Ona chyba też nie wiedziałam jak się odnieść do sytuacji. Po chwili obie usiadłyśmy na jednym z wielkich, przepasynych foteli. Zaczynało się nawet robić miło, ale Alan musiał to przerwać.
- Wiesz, że twoja dziewczyna uśmierciła nijaką Barbarę Ziółko?
Zwrócił się do Rico kładąc przesadny nacisk na słowa twoja i dziewczyna. Już chciałam powiedzieć, że Rico i ja wcale nie jesteśmy parą, ale nie zdążyłam.
- No wiesz ja przynajmniej mam dziewczynę nie to co ty, wieczny singlu.
Odparował Rico.
- Poza tym założę się, że jak stuknie co czterdziestka będziesz mieszkał u Marleny w piwnicy.
Dodałam na co Marlena zaprotestowała.
- O nie! Już wolę szczury niż Alana.
- Widzisz, nawet Marlena cię nie chce. 
Powiedział Will.
- Przepraszam, ale co miało znaczyć to nawet?
Spytała Marlena. I wtedy wybuchła prawdziwa kłótnia. W pewnym momencie usłyszałam jak Rico szepcze mi do ucha ,,Spadamy?''.
- Spadamy. 
Odpowiedziałem i oboje zwialiśmy jak najdalej od domu Marleny.



No cześć, 
Na początek chcę Was bardzo przeprosić, że tak zaniedbałam Universo. Niestety brak weny i internetu dał mi się we znaki. Przepraszam Was też za błędy ortograficzne, ale nie piszę z komutera .
Truskawka x3

piątek, 28 marca 2014

Drodzy czytelnicy!
Dokładnie miesiąc temu założyłem blog Universo. Dziękuję Wam za to, że byliście i jesteście. Że motywowaliście i motywujecie. Że komentowaliście i komentujecie. I dziękuję opatrzności za to, że zdecydowałam się założyć tego bloga. I wiecie co jeszcze? Chyba się wzruszyłam. Tak nie mylicie się , ja Wasza walnięta, uzależniona od kisielu Fresa właśnie się wzruszyła. Kocham Was bardzooooo mocnoooo.
Truskawka x3333