Czytasz?

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 9 Zastraszająca prawda

Charles Chaplin powiedział ,,Życie jest tragedią, gdy widziane z bliska, 
a komedią, gdy widziane z daleka''


Chyba w końcu znaleźliśmy dziewczynę, która rozmawiała z tajemniczą osobą tyle tygodni temu. Vanilla, czyli najbardziej pretęsjonalne imię na świecie. Ale nie ważne. Śledzimy ją całą piątką od ponad pół godziny. Rico wyjechał dzisiaj rano. Nasze pożegnanie wyszło... dziwnie. Niby nie jesteśmy parą i w ogóle, ale mimo to czułam się jakaś spięta. 
- Bella słuchasz mnie?
Krzyknęła szeptem Marlena. Chowaliśmy się aktualnie za kubłem na śmieci, a nasz cel był oddalony o jakieś trzy, cztery metry. Marlena prawdopodobnie mówiła coś o następnym kroku, a ja oczywiście zamiast słuchać myślałam o Rico. Pięknie, po prostu pięknie. 
- Przepraszam, możesz powtórzyć?
Powiedziałam zupełnie jakbym była uczennicą, a Marlena moją nauczycielką. 
- Jest ci wybaczone.
Odpowiedziała. 
- Myślę, że...
Zaczął Alan, ale mu przerwałam.
- Zaraz, zaraz ty MYŚLISZ?
Amber i Marlena parsknęli śmiechem, a Will zakrztusił się wodą, którą właśnie sporzywał. Alan spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. I w tym momencie usłyszeliśmy dziwny wrzask. Jak na komendę wytoczyliśmy się zza kubła na śmieci. To co zaóważyliśmy zmroziło nam krew w rzyłach. 
Vanilla unosiła się kilka centymetrów nad ziemią, a stojący przed nią facet trzymał ją za koszulkę. Bez chwili namysłu żuciłam się do przodu. 
- Póść ją!
Krzyknęłam, a bandzior ku mojemu zdziwieniu zrobił to. Vanilla upadła i w tym momencie odwrócił się do mnie twarzą. Serce podeszło mi do gardłam. Tym kimś był mój ojciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz