Rozdział 11 Co jest w szafie?
James M. Barrie
powiedział ,,Jeśli masz ją, nie potrzebujesz już niczego więcej, jeśli jej nie
masz, to wszystko, co masz, jest bez znaczenia’’
Serce zaczęło mi mocnej bić, a źrenice rozszerzyły się
nienaturalnie.
- Boję się.
Powiedział Will. Świetnie,
jeszcze on powinien zacząć histeryzować pomyślałam. Nagle drzwi balkonowe
się otworzyły, ale nie było za nimi nikogo. Wstałam i podeszłam do drzwi żeby
je zamknąć, co też uczyniłam.
- Może zapalimy światło?
Zapytał Alan trzęsącym się głosem. Podeszłam do kontaktu
i szybko nacisnęłam. Cały pokoju wypełniło kłujące świtało. Zacisnęłam powieki
aby ochronić oczy, odzwyczajone od światła. Usiadłam na łóżku Amber tuż obok
niej. Zapanowała niezręczna cisza, każdy był zbyt przerażony by mówić.
- Jego tu nie ma prawda?
Zapytałam cicho. Wiem, że to głupie pytanie, ale po
prostu musiałam się upewnić.
- Nie, no co ty.
Zapewnił mnie Alan.
- Chyba, że jest w szafie.
Wyszeptał Will.
- Alan idź sprawdź.
Zarządziła Marlena.
- Ja, dlaczego ja?
Zaprotestował Alan.
- Bo jesteś najstarszy.
Zasugerowała Amber.
- Bo tylko ciebie jako, tako można się bać.
Dopowiedziała Marlena.
- Bo jesteś tu jedynym chłopakiem.
Powiedziałam, na co Alan i wszyscy pozostali się
roześmiali (oczywiście oprócz Willa, który nie załapał o co mi chodziło).
- No dobra, to idę.
Oświadczył Alan, podniósł się i podszedł do szafy. Złapał
na klamkę po czym szybko szarpnął. Wszyscy krzyknęli, gdy z szafy prosto na
Alana wypadł przygniatając go…
Cześć,
Jak myślicie co wypadło na Alana? Hmmm…
chyba Wam nie powiem ;)
Truskawka <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz